- Miley! Zdejmij swój tyłek z mojej twarzy!
Szara, elegancka kotka wydała z siebie pomruk przypominający irytujący chichot, który przemienił się w salwę przyjemnego dla ucha mruczenia oznajmującego, że nie ma najmniejszej ochoty zmienić pozycji. Jej właścicielka była całkowicie innego zdania. Miała dosyć ciągłego budzenia się w ten sam nieciekawy sposób z łapami przyjaciółki na twarzy. Zrzuciła irytującego Pokemona na ziemię.
Usłyszała charakterystyczny delikatny huk spowodowany bezpiecznym lądowaniem Miley na podłodze oraz jej złowieszczy pomruk nienawiści. Osiemnastolatka uśmiechnęła się sama do siebie i odwróciła się na drugi bok chcąc cieszyć się wygodnym łóżkiem.
Glameow miała zupełnie inne plany. Wskoczyła na prawy bok trenerki, która wydała z siebie bolesny jęk oraz zgięła się z niespodziewanego ciężaru. Kotka wyprężyła się dostojnie i zaczęła wbijać pazurki w pościel nastolatki. Dziewczyna zirytowana całą sytuacją rzuciła w Pokemona poduszką.
- Meow. - odparła zezłoszczona Glameow zabierając granatową poduszkę i uciekła z pokoju trenerki.
Margaret wiedziała, że to nie będzie dobry dzień. Wstała przed dziesiątą zbudzona przez denerwującego sierściucha, który miał dzisiaj wyjątkowo bardzo wysoki poziom do irytowania dziewczyny. Trenerka zerwała się gwałtownie z łóżka podążając za śladem złodziejki poduszek. Prawie poślizgnęła się za sprawą damskiej koszuli leżącej na podłodze. Udało jej się jakimś cudem złapać równowagę. Kotka spojrzała na właścicielkę wyzywająco, zeskakując susami ze schodów. Margaret wskoczyła na barierkę niczym zawodowy akrobata i zjechała po niej w iście hollywoodzki sposób. Niczym gwiazda musicalu, która odstawiała swój taniec z partnerem mający ją złapać na końcu zakręcić i zabrać w dzikie pląsy. Tylko zamiast bliskiego spotkania z przystojniakiem miała bliski kontakt z podłogą. Ból zamortyzował jej ciemnobrązowy płaszcz taty.
Wrócił ojciec.
Teraz Margaret wiedziała, dlaczego na piętrze leżą porozrzucane ciuchy należące do obcej kobiety. Tato nastolatki czasami lubił przyprowadzić do siebie fankę lub poznaną w klubie koleżankę. Nastolatce to na początku przeszkadzało jak w nocy nie mogła spokojnie zasnąć po ciężkim dniu oraz irytowały ją trochę starsze od niej dziewczyny, które uważały się za tą jedyną dla jej ojca, a ona wydawała się im zwykłą konkurencją. Wtedy uwielbiała robić swoją ulubioną sztuczkę, a mianowicie rzucała się tatusiowi w ramiona i całowała go w policzek patrząc z chytrym uśmieszkiem w stronę wkurzanej do granic możliwości koleżanki ojca.
- Co to za hałasy? - wrzasnęła zdenerwowana dwudziestopięciolatka wychodząc z sypialni ojca Margaret.
Córka słynnego muzyka nie za bardzo wiedziała co ojciec widzi w takich znacznie młodszych partnerkach, które po prostu pragnął obskubać go z kasy lub spędzić ciekawą noc. Nastolatka stwierdziła, że pewnie przechodzi kryzys wieku średniego. W jego gustach nie widzi też logicznego oparcia.
Piskliwa brunetka z długimi do obojczyków rozczochranymi włosami z przesadną nienawiścią przewiercała dziewczynę wzrokiem. Margaret uodporniła się na takie żałosne akty wyższości pustych lasek. Nowa dziewczyna Wayne - ojca trenerki miała jasnozielone, przeszywające tęczówki niczym wkurzony Luxray. Jej figura była idealna. Wysportowany brzuch, odpowiednie krągłości, długie nogi i małe dłonie. Skóra miała oliwkowy odcień. Kobieta miała wyeksponowane kości policzkowe, duże wargi i prosty nos. Po makijażu została totalna katastrofa. Miała na sobie czarne majtki i dużą, ulubioną bluzkę taty z zespołem piłkarskim.
- Ma przerąbane. - przeszło przez myśl Margaret, kiedy zobaczyła T-shirt ojca. - Straci życie jak ją zobaczy.
- Skarbie. - zwróciła się w cukierowo słodki sposób do czterdziestopięcioletniego muzyka. Margaret pokazała jej język.
Z sypialni wyszedł bardzo wysoki mężczyzna wyglądający jakby nie spał od ponad tygodnia. Na lekko opalonej skórze widniał kilkudniowy zarost. Ciemnobrązowe włosy przyprószone siwizną były w całkowitym nieładzie. Pod oczami pojawiły się wyraźne akty zmęczenia, podobnie mówiły o tym powieki, które walczyły ze zmęczeniem. Mężczyzna miał na sobie ciemnoniebieskie bokserki, bluzeczkę kobiety, którą zapewne włożył przez przypadek oraz dwa różne kapcie. Wyglądał komicznie.'
- Tato! - krzyknęła radośnie Margaret dając upust swoim emocjom. Nastolatka zawsze szczerze tęskniła za ojcem, a kiedy wracał bardzo się cieszyła. Nie znosiła spędzać samotnych dni w domu. Zwłaszcza teraz, kiedy zaczęły się wakacje. Mężczyzna znacznie częściej wyjeżdżał dając koncerty.
Wayne zszedł ze schodów z ogromnym uśmiechem na twarzy i mocno przytulił swoją jedyną córką. Szczerze za nią tęsknił. Podniósł ją delikatnie do góry co skończyło się salwą śmiechu.
- Margie. - powiedział do córki zdrobniale. - A gdzie jest Miley?
Dwudziestopięcioletniej kobiecie powiększyły się oczy ze zdziwienia. Na początku myślała, że mężczyzna wyrzuci z domu obcą nastolatkę, która okazała się jego córką, to jeszcze była jeszcze jakaś tajemnicza Miley?! Miała tego serdecznie dość! Ubrała swoje spodnie i wyszła z domu mocno trzaskając drzwiami. Nikt specjalnie nie zwrócił uwagi na jej humorki z powodu rodzinnego powitania.
- Jestem głodny. - stwierdził mężczyzna łapiąc się za burczący brzuch.
- Pójdę coś dla nas przygotować. - powiedziała z ogromnym entuzjazmem.
- Meow. - potwierdziła wiecznie głodna Glameow pojawiając się niespodziewanie pod nogami pana domu.
- Musimy kupić dżem. - stwierdziła Margaret, kiedy przygotowywała składniki na zrobienie śniadania.
Nastolatka z uśmiechem na twarzy zaczęła przyrządzać przepyszne naleśniki oraz gorącą czekoladę. Miley kręciła się wokół nóg trenerki ładnie się łasząc, aby zdobyć na śniadanie naleśnika z karmą.
- Coś ładnie pachnie. - stwierdził pan Wayne całując córkę w policzek i podkradając kubek z gorącym napojem. - Masz talent kulinarny. Robisz o wiele lepsze naleśniki niż mama - uśmiechną się promiennie.
Margaret zacisnęła mocniej dłoń na rączce patelni. Nienawidziła jak tato wspominał o mamie nawet, jeśli robił to nieświadomie lub przez przypadek. Miała duży żal do swojej rodzicielki, która spowodowała rozbicie rodziny i doprowadzenie jej do takiego stanu. Ona cały czas boi wyruszyć w podróż. Nie chce zostawić ojca, który mocno przeżywa rozstanie. Stał się podrywaczem i przyprowadza do domu swoje koleżanki. Miała tego cholernie dosyć.
- Margie. - wyrwał ją z zamyślenia chichot ojca, któy wcześniej wyłączył kuchenkę.
- Co? - zirytowała się.
- Miley zjada ci śniadanie. - wybuchł śmiechem. - Też jestem głodny. - wyznał po ataku chichotu. - Gdzie jest krem czekoladowy?
- Czekolada? Serio tato? - popatrzyła na niego zrezygnowanym spojrzeniem. - Zdrowsze i o wiele lepsze naleśniki będą z dżemem lub świeżymi owocami.
Wymienili ze sobą porozumiewawczym wzrokiem i ponownie wybuchnęli śmiechem. Margaret wyjęła z szafki krem czekoladowy i wspólnie zaczęli przyrządzać ulubiony przysmak dodając jeszcze bitej śmietany.
Podróż do miasta Floaromy nigdy nie trwała tak długo jak dzisiaj. Powodem był zbliżający się konkurs koordynatorski dla młodych i początkujących trenerów, którzy marzyli o zdobyciu wstążki. Był to jedyny okres w roku, którego Margaret szczerze nienawidziła. Ubieranie się w cukierkowe sukienki, wysyłanie całusów w stronę publiczności, sztuczne uśmiechy do jurorów oraz bezsensowne treningi mające udowodnić wyjątkowość Pokemona były totalnie przereklamowane dla nastolatki. Wszystko za sprawą matki, która marzyła, aby jedyna córka poszła w jej ślady i zdobyła jak najwięcej wstążek. Dostała nawet od niej Glameowa jako kotkę urodzoną do pokazów. Kiedyś pragnęła pójść w ślady matki. Kiedyś.
Teraz jej jedynym pragnieniem było spędzenie jak najwięcej czasu na spaniu, oglądaniu telewizji, robieniu zadań z matmy oraz jeszcze bliższym kontakcie z ojcem i Miley. Poza tym miała jeszcze marzenia do zrealizowania. Chciała dostać się na wymarzone studia matematycznie i spełnić się zawodowo. Nie miała czasu na żadne podróże i zabawy w trenerkę. Kiedyś wyruszyła w podróż, ale zakończyła się małym wypadkiem.
- Dokąd jedziemy? - spytała ze znudzeniem wypisanym na twarzy.
- Do dziadka Rowana na obiad. - oznajmił. - Która jest godzina? Nie chcemy się spóźnić. Wiesz jak mój ojciec reaguję na brak punktualności.
- Tak. - uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie skruszonej miny taty, kiedy dziadek dawał mu porządną lekcję przychodzenia na czas. Miała niezły ubaw z tej sytuacji. - Za dwanaście minut będzie dwunasta. Poza tym dostałeś esemesa od dziadka. - oznajmiła Margie sprawdzając telefon taty.
- To sprawdź co napisał.
- Z powodu nagłego spotkania przesunął obiad na czternastą. - odczytała wiadomość.
- Mogłem się tego spodziewać. - wyznał. - Jedziesz ze mną do sklepu muzycznego? Muszę kupić nową gitarę akustyczną. Ostatnia nieźle ucierpiała po wieczorze kawalerskim Jasona. - uśmiechnął się na wspomnienie swojego przyjaciela.
Dziewczyna zbladła. Nienawidziła chodzić z ojcem do sklepu muzycznego, ponieważ Wayne zamieniał się wtedy w prawdziwą kobietę na zakupach w centrum handlowym.
- Wysadź mnie przy budynku pokazowym. Rozejrzę się po okolicy. - oznajmiła cała czerwona z zawstydzenia.
- To dobry pomysł. - pochwalił ją. - Może w końcu złapiesz bakcyla podróżniczego. Powinnaś kupić sobie bilet na najbliższe pokazy lub wziąć w nich udział. Mama byłaby z ciebie dumna. - ostatnie zdanie doprowadziło ją do irytacji. Nic jednak nie powiedziała, aby nie popsuć humoru ojcu. - Zajrzyj też na ulicę Kwiatową. Czeka tam na ciebie prawdziwa niespodzianka.
- Dobra. - powiedziała obojętnie chcąc jak najszybciej wysiąść z samochodu. Ojciec wręczył jej trochę drobnych i odjechał w świat instrumentów zostawiając ją wśród tłumu koordynatorów.
Margaret była bardzo głodna. Za prawie wszystkie drobniaki od taty kupiła dwie drożdżówki z czekoladą, lemoniadę oraz ogromną paczkę ciasteczek dla Miley. Usiadły na ławce i z obojętnością obserwowały młodych koordynatorów trenujących swoich podopiecznych.
Glameow z zainteresowaniem wpatrywała się w zupełnie coś ciekawszego niż nudne pokazy. Z uwagą śledziła pojedynek pomiędzy dwójką młodych trenerów. Nigdy nie stoczyła takiej prawdziwej, porządnej bitwy tylko brała zazwyczaj udział w prezentacji.
Miley była zupełnym przeciwieństwem innych przedstawicieli jej gatunku. Co prawda była złośliwa, wredna oraz przebiegła jak przystało na prawdziwego Glameowa. Tylko zamiast być ułożoną, elegancką kotką pełną wdzięku wolała wylegiwać się na ciepłym łóżku i nie ruszać się z domu.
Nagle rozległ się potworny hałas spowodowany burczeniem brzucha.
- Miley. Jedź. Do obiadu jeszcze trochę czasu. - pogłaskała ją trenerka. Tajemniczy, głodny osobnik dalej nie mógł uspokoić swojego brzucha.
Obok dwójki przyjaciółek siedział Pokemon podobny do psa. Miał czarną sierść oraz wyglądał dość groźnie. Jednak w oczach widniał prawdziwy smutek.
- Jaki jesteś uroczy. - pogłaskała go niespodziewanie Margaret. Psiak zareagował nagłym ożywieniem. Siła małego gestu zmieniła całkowicie jego zachowanie. - Taki kochany. Pewnie jesteś głodny.
Margaret dała mu drożdżówkę, kilka ciastek oraz lemoniadę. Następnie szybko się z nim pożegnała z powodu taty, który czekał na nią pod spożywczym. Nastolatka nie wiedziała, że w samochodzie czeka na nią Pokeball z nowym podopiecznym...
Podróż do miasta Floaromy nigdy nie trwała tak długo jak dzisiaj. Powodem był zbliżający się konkurs koordynatorski dla młodych i początkujących trenerów, którzy marzyli o zdobyciu wstążki. Był to jedyny okres w roku, którego Margaret szczerze nienawidziła. Ubieranie się w cukierkowe sukienki, wysyłanie całusów w stronę publiczności, sztuczne uśmiechy do jurorów oraz bezsensowne treningi mające udowodnić wyjątkowość Pokemona były totalnie przereklamowane dla nastolatki. Wszystko za sprawą matki, która marzyła, aby jedyna córka poszła w jej ślady i zdobyła jak najwięcej wstążek. Dostała nawet od niej Glameowa jako kotkę urodzoną do pokazów. Kiedyś pragnęła pójść w ślady matki. Kiedyś.
Teraz jej jedynym pragnieniem było spędzenie jak najwięcej czasu na spaniu, oglądaniu telewizji, robieniu zadań z matmy oraz jeszcze bliższym kontakcie z ojcem i Miley. Poza tym miała jeszcze marzenia do zrealizowania. Chciała dostać się na wymarzone studia matematycznie i spełnić się zawodowo. Nie miała czasu na żadne podróże i zabawy w trenerkę. Kiedyś wyruszyła w podróż, ale zakończyła się małym wypadkiem.
- Dokąd jedziemy? - spytała ze znudzeniem wypisanym na twarzy.
- Do dziadka Rowana na obiad. - oznajmił. - Która jest godzina? Nie chcemy się spóźnić. Wiesz jak mój ojciec reaguję na brak punktualności.
- Tak. - uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie skruszonej miny taty, kiedy dziadek dawał mu porządną lekcję przychodzenia na czas. Miała niezły ubaw z tej sytuacji. - Za dwanaście minut będzie dwunasta. Poza tym dostałeś esemesa od dziadka. - oznajmiła Margie sprawdzając telefon taty.
- To sprawdź co napisał.
- Z powodu nagłego spotkania przesunął obiad na czternastą. - odczytała wiadomość.
- Mogłem się tego spodziewać. - wyznał. - Jedziesz ze mną do sklepu muzycznego? Muszę kupić nową gitarę akustyczną. Ostatnia nieźle ucierpiała po wieczorze kawalerskim Jasona. - uśmiechnął się na wspomnienie swojego przyjaciela.
Dziewczyna zbladła. Nienawidziła chodzić z ojcem do sklepu muzycznego, ponieważ Wayne zamieniał się wtedy w prawdziwą kobietę na zakupach w centrum handlowym.
- Wysadź mnie przy budynku pokazowym. Rozejrzę się po okolicy. - oznajmiła cała czerwona z zawstydzenia.
- To dobry pomysł. - pochwalił ją. - Może w końcu złapiesz bakcyla podróżniczego. Powinnaś kupić sobie bilet na najbliższe pokazy lub wziąć w nich udział. Mama byłaby z ciebie dumna. - ostatnie zdanie doprowadziło ją do irytacji. Nic jednak nie powiedziała, aby nie popsuć humoru ojcu. - Zajrzyj też na ulicę Kwiatową. Czeka tam na ciebie prawdziwa niespodzianka.
- Dobra. - powiedziała obojętnie chcąc jak najszybciej wysiąść z samochodu. Ojciec wręczył jej trochę drobnych i odjechał w świat instrumentów zostawiając ją wśród tłumu koordynatorów.
Margaret była bardzo głodna. Za prawie wszystkie drobniaki od taty kupiła dwie drożdżówki z czekoladą, lemoniadę oraz ogromną paczkę ciasteczek dla Miley. Usiadły na ławce i z obojętnością obserwowały młodych koordynatorów trenujących swoich podopiecznych.
Glameow z zainteresowaniem wpatrywała się w zupełnie coś ciekawszego niż nudne pokazy. Z uwagą śledziła pojedynek pomiędzy dwójką młodych trenerów. Nigdy nie stoczyła takiej prawdziwej, porządnej bitwy tylko brała zazwyczaj udział w prezentacji.
Miley była zupełnym przeciwieństwem innych przedstawicieli jej gatunku. Co prawda była złośliwa, wredna oraz przebiegła jak przystało na prawdziwego Glameowa. Tylko zamiast być ułożoną, elegancką kotką pełną wdzięku wolała wylegiwać się na ciepłym łóżku i nie ruszać się z domu.
Nagle rozległ się potworny hałas spowodowany burczeniem brzucha.
- Miley. Jedź. Do obiadu jeszcze trochę czasu. - pogłaskała ją trenerka. Tajemniczy, głodny osobnik dalej nie mógł uspokoić swojego brzucha.
Obok dwójki przyjaciółek siedział Pokemon podobny do psa. Miał czarną sierść oraz wyglądał dość groźnie. Jednak w oczach widniał prawdziwy smutek.
- Jaki jesteś uroczy. - pogłaskała go niespodziewanie Margaret. Psiak zareagował nagłym ożywieniem. Siła małego gestu zmieniła całkowicie jego zachowanie. - Taki kochany. Pewnie jesteś głodny.
Margaret dała mu drożdżówkę, kilka ciastek oraz lemoniadę. Następnie szybko się z nim pożegnała z powodu taty, który czekał na nią pod spożywczym. Nastolatka nie wiedziała, że w samochodzie czeka na nią Pokeball z nowym podopiecznym...
Hej ;3
Jak Wam się podoba nowy rozdział? Jakie są Wasze odczucia? Lubicie Glameow i Margaret?
Jeszcze pracuję na wyglądem bloga i jego stronami.
Pozdrawiam
Margie
Świetny rozdział! Piszesz naprawdę genialnie i jestem ciekawa, dlaczego Margaret zrezygnowała z pokazów, gdyż, jak zrozumiałam, kiedyś w nich występowała. Czyżby ten wypadek miał związek z jej matką? Och, tak, czekam na dalsze rozdziały. :D
OdpowiedzUsuńPS. Lemme guess, Houndour? ;>
PS2. Rany, mnie wszyscy zostawiają takie długie komentarze, a ja Ci z kilkoma linijkami wychodzę... ._. Ale tak właściwie, nie wiem co napisać! Mogę wyłącznie chwalić Twoje umiejętności pisarskie (genialne opisy! u mnie to zawsze była pięta achillesowa...). Nie mam też zbyt wiele pytań, poza tymi, co już zadałam... Cóż, zostało mi więc tylko czekać.
PS3. Czy mam jakieś odczucia do Glameow i Margaret? Zacznijmy od tego, że ja nie mam uczuć. Ha ha ha. A tak poważnie, jestem wciąż na dosyć neutralnej pozycji. Wciąż było mi nieco zbyt mało, by określić moje stanowisko, więc czekam dalszych rozdziałów. :D
Pozdrawiam!
Dziękuję bardzo za miłe słowa ^^. Ja z kolei uwielbiam opisywać różne sytuacje. Sprawia mi to przyjemność i frajdę. Opisy są dla mnie najważniejsze w opowiadaniach i książkach. Następnym razem postaram się lepiej konstruować pytania XD
UsuńNo i jestem po prologu i muszę przyznać, że zazdroszczę ci stylu pisania. Ech....niby piszę już osiem lat, a i tak mój styl leży i kwiczy.
OdpowiedzUsuńTata głównej bohaterki jest gitarzystą?! Coś mi mówi, że się zaprzyjaźnię z nim xd
Co do samej Margie to nie mam jakiś głębszych odczuć. W sumie nie wiem czemu. Nie zainteresowała mnie. Ciekawy był jednak aspekt z jej mamą i to, że kiedyś podróżowała oraz ten tajemny wypadek przez który zrezygnowała z podróży.
Ogólnie ciekawe czy w tamtej podróży złapała jakieś pokemony które potem wypuściła?
Co do Miley to powiem tak: nie lubię Glameow'ów, a Purugly to już kompletne nieporozumienie! Nie dziwię się, ze miał w jednym odcinku odkochał się w Glameow gdy ta ewoluowała.
Jednak Miley ma fajny charakter i nawet nie zwracam uwagi na jej gatunek. Nie ukrywam polubiłam ją.
Prolog bardzo dobry, ładne opisy jednak końcówka moim zdaniem trochę o popsuła. Taka chaotyczna dla mnie. A odnośnie tego czarnego psa czyli Hondoura(bo raczej nie ma innych czarnych psów w świecie pokemonów...no dobra jest Poochyena ale jej kolor jest szary i bardziej przypomina wilka) to pojawił się znikąd chociaż mam nadzieję, ze bohaterka go złapie bo uwielbiam tego pokemona i jego ewolucje.
Czekam na pierwszy rozdział ;)
Poza tym u mnie wielka notka informacyjna:
http://pokemon-h-s.blogspot.com/2017/04/informacji-garsc.html
Weź, bo się zarumienię. Margaret to fajna laska i mam nadzieję, że kiedyś ją polubisz. Może w późniejszych rozdziałach. Co do Purugly... to jedne z najbrzydszych Pokemonów jakie widziałam. Jednak zakochałam się w Glameowie, który przypomina moją kotkę. Czarny piesek pojawi się w najbliższych rozdziałach :3
UsuńKurde....nie miał tylko Meowth....jaka literówka xd Ale mam nadzieję, że zrozumiałaś o co chodzi ;)
UsuńTa....Purugly jest tak brzydki jak Persian Alola. (zaś Meowth z Alola - cud miód <3) Ogólnie Glameow i Purugly to była chyba inspiracja dla Purrloina i Lieparda z V geny(oba poczki uwielbiam <3)
Chociaż...ten Purugly to mi moją wkurzoną siostrę przypomina XD NIE PYTAJ. ja to mam dziwne skojarzenia czasami, musisz się przyzwyczaić ;)
Super, że czarny piesek pojawi się w rozdziałach. Już go polubiłam <3
I w ogóle mam do ciebie prośbę...czy mogłabyś mi podać swój email lub inną formę kontaktu? Mam do ciebie malutką sprawę(nie bój się nic groźnego ;)
Jasne
Usuńmargiet9999@gmail.com
"Wejdź do Pokeblogosfery, a Nathaly Cię odnajdzie" muahaha *złowrogi śmiech* Miało być złowrogo... wyszło? Nie? - No tak, jak zwykle ;)
OdpowiedzUsuńCześć!
Co tu dużo mówić. Szału się nie spodziewaj po moim komentarzu. W końcu to dopiero prolog, więc cóż mogę napisać? Chyba to, że Margaret absolutnie nie powinna dawać psowatemu drożdżówki z czekoladą! Dla psów czekolada jest niezdrowa ;) Zorua? Dobrze się domyślam?
Co do samego tekstu - wydajesz się pisać poprawnie. Jak na moje niewprawne oko, żadnych większych grzechów przeciw ortografii i interpunkcji tu nie ma. Może kilka drobnych literówek i dwa czy trzy zakręcone w logice zdanka. Poza tym wszystko ok.
Sam fabuła jak na razie bardziej kojarzy mi się z Hanną Montaną, niż z Pokemonami. Wiesz, ta nastoletnia córka gwiazdora muzycznego, ta ich relacja i ciekawy "artystyczny" wybór imion do tego. He he - się pracuje w szkole, się zna wiele fandomów, bo nigdy nie wiesz, co teraz będzie "na czasie" ;) Ale zostańmy jednak przy Pokemonach. Mam nadzieję, że pójdziesz w tym kierunku, bo ja stworzenie łase na przygodę jestem! Swoją drogą ciekawa sprawa: Rowan piekli się i gotuje kiedy jego syn spóźnia się na obiad, ale na "koleżanki" na jedną noc, to już nic nie powie? Chyba, że powie, a my po prostu jeszcze nic o tym nie wiemy.
Nic to. Pisz, baw się pisaniem, a ja będę zaglądać. Choć przy wysokiej częstotliwości dodawania rozdziałów mogę nie wyrabiać z komentowaniem, bo ja zarobiony człowiek jestem...
Pozdrówki!
Nathaly [kantoadventurepokemon.blog.onet.pl]
Zorua to mi bardziej lisa przypomina :) (jaka ironia...moja Alex ma Zorue xd)
UsuńW sumie o Houndourze nie pomyślałam... ;)
UsuńA widzisz ;)
UsuńJesteś niczym ninja Nathaly XD. To jest Pokemon, więc jemu można trochę osłodzić życie. Przykładem jest Lucario, który uwielbia czekoladę, a jest podobny do psa. Naprawdę nie wzorowałam się na Hannie Montanie! XD Nigdy nie lubiłam tego serialu. A imiona są zwykłym przypadkiem XD. Wpadnę na Twojego bloga :D
UsuńZapraszam rozdział 4:
OdpowiedzUsuńhttp://pokemon-h-s.blogspot.com/2017/04/rozdzia-4-maa-wielka-determinacja.html
i wybacz, że spamie to ale brak zakładki chodź wiem, że nad nią pracujesz ;)
potem możesz ten komentarz usunąć
Serio? Chcesz się zabrać za historię Nathaly od początku? Heh, powodzenia - to to ma w przeliczeniu na słowa ciutkę więcej długości, niż Trylogia Tolkiena (tak, sprawdzałam ;p). No to niezmiernie mi miło i podziwiam zapał, ale bez spiny ;) Bardziej myślę teraz nad wrzucenie linku do Ciebie na nową stronę główną, jeśli pozwolisz. Warto mieć bezpośredni odnośnik pod ręką ;) Mogę?
OdpowiedzUsuńJasne ^^
UsuńZrobione!
UsuńPolecam, najlepiej czyta się podczas sesji :D
UsuńW sesji wszystko się najlepiej czyta... wszystko, oprócz notatek :P Ja zawsze czytałam w sesji na necie dowcipy o studentach :D
UsuńNo wpadłem, wpadłem i zostałem, a nawet przeczytałem! Wow, wow. Co mogę powiedzieć? A bo ja wiem, zaintrygowała mnie postać Wayne, brakuje mu tylko Rapidasha i bluesa. O takiego muzyka trzeba w pokemonach :D. Czyżby Margaret miała skończyć jako trenerka? Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńHahaha z tym Rapidashem to padłam XD. Fajne wyobrażenie. Zobaczymy, pożyjemy co się stanie z Margie. Dziękuję za komentarz.
UsuńJak wybierałam Pokemony dla bohaterów? Uf... trudno powiedzieć, żebym wybierała te szczególnie ulubione. Grałam kiedyś w taką grę pbf o Pokemonach i moja postać miała właśnie taki skład jak Nathaly. Dużo sugeruję się tym, co ciekawego dany Pokemon może wnieść do fabuły, a moje lubienie czy nie jest raczej gdzieś przy końcu listy powodów ;) A Ty jaką masz motywację do wyboru składów? Może poddasz i jakiś nowy pomysł ;)
OdpowiedzUsuńZazwyczaj robie tak, aby Pokemony miały jak najwięcej różnych typów i wybieram te, które mi się podobają lub urzekły mnie w anime (przykładem jest Glameow). Staram się też kierować tymi Pokami co występują w danym regionie :3
UsuńYuhu~
OdpowiedzUsuńNadrabiam blogi i zwiedzam nowe, a gdy natrafiłam na twój to mi monitor wybuchł. Masz śliczny design bloga *fioletowy z czarnym daje zajebiste combo <//3
Do zobaczenia pod następnym ^^
~Lol20240
^ Nie wytrzymam, komentarz mi coś ucięło. W każdym razie życzę twojemu blogowi jak najlepszej fabuły, a także wyświetleń i wszystkiego ci Ci się może przydać. Będę śledzić i wiedz że zaciekawiłaś mnie wątkiem z "wypadkiem" i porzuconą podróżą. Poza tym też kocham Glameow <///3
UsuńBardzo dziękuję i witam :3. Uwielbiam Glameowy, a wątek znacznie pociągnę :3. Dziękuję za wszystkie miłe słowa.
UsuńAleż przyjemnie się to czytało... cieszę się, że przysiadłem do tego nie ze zmęczonym umysłem, a nieco wypoczętym ^_^.
OdpowiedzUsuńWeszłaś naprawdę udanie do "poke-blogowej sfery". Przechodząc do rzeczy, świetny debiut głównej bohaterki i jej ojca - tak dobry, że od razu polubiłem obie te postacie, a ostrożnie wpleciony zalążek wątku z matką Margaret spowodował, że miałem bujankę nastrojów. Mina dosłownie zmieniała mi się z uśmiechniętej na poważną ^_^. A początkowa scena z Miley'ową Glameow rozbawiła mnie xd. Opisy i dialogi na wysokim poziomie, umożliwiające wyobrażenie sobie danej sytuacji bez problemu, choć nie obyło się bez błędów. Sumując świetny post, ale w prawie żadnym stopniu nie przypomina mi to prologu... w moich oczach to pierwszy rozdział, bo prolog moim zdaniem powinien inaczej wyglądać. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, mam nadzieję, że im dalej tym będzie jeszcze lepiej!
Ojejciu nawet nie wiesz jak zarumieniłam się przez Twój komentarz. Dziękuję za naprawdę miłe słowa, które wprowadziły na moją buzię spory uśmiech.
Usuń43 year old Web Designer III Derrick Newhouse, hailing from Manitou enjoys watching movies like Sukiyaki Western Django and Soapmaking. Took a trip to Ilulissat Icefjord and drives a Mercedes-Benz 540K Special Roadster. moj blog
OdpowiedzUsuń