czwartek, 4 maja 2017

Rozdział pierwszy

Ten rozdział jest spokojny i nie ma w nim dużego szału, ponieważ chciałam zrobić małe wprowadzenie postaci. Jak wytrwasz do końca to jestem z Ciebie bardzo dumna :D.

Floaroma było jednym z najpiękniejszych miast w Sinnoh. Mieszkańcy żyli w zgodzie z przyrodą, która pielęgnowali i obdarzali miłością. Natura odpłacała się im cudownymi, soczystymi owocami, pięknie pachnącymi kwiatami oraz spokojną atmosferą sprawiając, że żyło się tutaj bajecznie. Tak też czuła się Margaret przemierzając ulice tego magicznego miasta. Przez ten cały czas miała głowę w chmurach z powodu niezbyt ciekawej sytuacji.
Niecałą godzinę temu dostała od ojca nowego Pokemona, który miał być gwarantem wygrania najbliższych pokazów. Jej irytacja sięgnęła szczytu, kiedy dowiedziała się, że nowy podopieczny jest od matki oraz przeszedł solidny trening pod jej okiem. To przeszło wszelkie normy! Była wściekła na ojca z powody spiskowania za jej plecami oraz zmuszanie dziewczyny do rzeczy, których naprawdę nie miała ochoty robić. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Wayne poparł żonę i wręcz rozkazał córce wzięcie udziału w konkursie. Widać, że owinęła go sobie wokół palca.
Matka zostawiła jej też elegancką, różową kopertę pachnącą drogimi perfumami. Rodzicielka była dumną kobietą z wyższych sfer, więc uwielbiała różnego rodzaju luksusy. W dość krótkim liście znajdowały się informacje o Pokemonie, który pochodził z hodowli wysokiej rangi stworków należących do słynnych koordynatorów. Opisywała też ile zapłaciła za bezcennego czempiona, ile treningów poświęciła na niego. Nie odzywała się przez ponad pięć lat do swojej córki, ale miała tupet do niej napisać. Nic nie zainteresowała się jedynym dzieckiem tylko opisała cudownego, nowego podopiecznego nastolatki.
Dziewczyna miała w sercu małą nadzieję, że rodzicielka przeprosi ją za wszystkie krzywdy jakie wyrządziła rodzinie i zaproponuje spotkanie, w którym mogłyby porozmawiać, wyjaśnić wszystkie sprawy. Poczuła szczególną dozę bólu, który przerodził się w czystą złość. Jak ona mogła pomyśleć, że jeszcze kiedyś wybaczy własnej matce?
Jak dalej zagłębiała się w lekturę listu, jej gniew zaczął się coraz bardziej pogłębiać. Kobieta wprost napisała, żeby Margie pozbyła się leniwej kotki oraz zapomniała o swoich pozostałych Pokemonach, ponieważ ona będzie jej podsyłać stworki z dobrych hodowli stworzone do pokazów.
- Meow. - wskoczyła jej niespodziewanie kotka na ramię. Zaczęła głośno mruczeć, ocierając się o twarz trenerki i wywołując na jej buzi ogromny uśmiech. List wraz z Pokeballem wypadł z rąk dziewczyny.
- Przepraszam. - odparła nieśmiało osiemnastolatka. - To chyba twój Pokeball. - podała Margaret czerwono-białą kulę oraz list. - Jestem Polly. - przedstawiła się cała zarumieniona z zawstydzenia nastolatka.
Polly jest prostą, nieśmiałą dziewczyną posiadającą anielską urodę. Miała długie blond włosy, które delikatnie tańczyły pod wpływem wiatru. Za opaskę służył jej wianek z śnieżnobiałych i jasnoróżowych kwiatków. Delikatna opalenizna podkreślała jej malinowe wargi oraz jasnozielone oczy schowane za oprawkami dużych, czarnych okularów. Na buzię wkradły się olbrzymie rumieńce. Polly miała na sobie długie, jasnoniebieskie spodnie, gruby, jasnoróżowy sweter oraz białe, buty sportowe. Margie zastanawiała się jak napotkana dziewczyna może wytrzymywać w tak grubych ciuchach w upale. 
- Jestem Margaret. - podała jej dłoń wcześniej chowając Pokeball do kieszeni razem z listem. Nastolatki przez pewien czas mierzyły się wzrokiem uważnie się sobie przyglądając. - Polly Miguel?
- Margie Rowan?!
Dziewczyny rzuciły się sobie w ramiona głośno się przy tym śmiejąc. Miley patrzyła zdezorientowana na nie nie wiedząc skąd wziął się u jej właścicielki taki przypływ euforii. Nastolatki natomiast mocno się przytuliły i stały tak przez dłuższą chwilę ciesząc się własnym towarzystwem i niespotykanym szczęściem.
- Wspaniale cię widzieć kochana. - oznajmiła słodko blondynka po czym bezceremonialnie chwyciła trenerkę tak, że objęła jej głowę i porządnie rozczochrała włosy. Rowan śmiała się wniebogłosy swoim psychodelicznym śmiechem zwracając uwagę wszystkich przechodniów na ulicy. - Cicho bądź idiotko. - próbowała stłumić swój chichot Polly. - Wstyd nas narobisz wieśniaku.
- Powiedziała prawdziwa dama. - odparła sarkastycznie Margaret wyrywając się z uścisku przyjaciółki. Stanęła przed dawną koleżanką z ławki i szczerze stwierdziła. - Zmieniłaś się przez te dwa lata. Zbrzydłaś.
- Powiedziała prawdziwa miss. - dodała z ironią Polly.
- Zazdrościsz. - stwierdziła przybierając pozę modelki. Szturchnęła lekko nogą Glameow, która przybrała dumny wyraz pyszczka oraz elegancką postawę jakby zwyciężyła wstążkę w pokazach. - My dwie jesteśmy prawdziwymi gwiazdkami. To cud, że jeszcze nasi fani nie przybiegli po autografy.
Dziewczyny popatrzyły na siebie porozumiewawczo po czym wybuchnęły szczerym śmiechem.
- Chodź. - pogoniła Margie. - Za rogiem widziałam jeden z najlepszych barów naleśnikowych w Floaromie. To grzech, jeślibyśmy nie odwiedziły tego miejsca.
- Wiecznie głodna. - stwierdziła z uśmiechem na twarzy Polly. - Jesteś uzależniona od naleśników. Niezwykle trudny przypadek.

Przyjaciółki usiadły w pustym kącie baru, aby w zaciszu miejsca spokojnie porozmawiać. Siedziały na wygodnych, wiklinowych krzesłach z poduszkami w niebieskie kwiatki. Po całym pomieszczeniu rozchodził się aromat naleśników oraz słodkich sosów. Miley i Margie z niecierpliwością oczekiwały własnych porcji przez oglądanie zabieganych kelnerów czy patrząc z utęsknieniem w górę pysznych naleśników, które lądowały na sąsiednich stołach. Polly miała z całej sytuacji niezłą zabawę.
- Ty tylko o jedzeniu. - powiedziała patrząc na przyjaciółkę. - Tyle ciach się tutaj kręci, a ty nic.
- Jakie ciacha? - parsknęła z ironią Margie. - Prędzej się będą za tobą oglądać niż za takim pasztetem co ja.
Margaret przestała wierzyć w prawdziwą miłość, kiedy przekroczyła próg liceum. Nie potrafiła racjonalnie czy brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej był spowodowany przez jej niezbyt atrakcyjną figurę, beznadziejnym charakterem czy innymi czynnikami. Kiedyś walczyła o wybranka swojego serca przez zaczynanie konwersacji, poznanie bliżej jego zainteresowań. Skończyło się to zwykłą kompromitacją, którą wspomina do dzisiaj z wielkim żalem dla siebie. Jak mogła być taka głupia, aby zrobić dla niego niektóre rzeczy, błagać wręcz o odrobinę zainteresowania. Później wszystko stało się dla niej obojętne. Czy posiada chłopaka czy nie. Poświęciła się swoim zainteresowaniom i wiodła  szczęśliwe życie singielki czekającą na to, aby ktoś o nią powalczył.
- Założę się, że jeden z tych przystojnych kelnerów zaprosi cię na randkę. - wskazała na trzech młodzieńców, którzy na okres letni chcieli zarobić trochę drobnych jako kelnerzy. Byli oni mniej więcej w wieku nastolatek.
- Ta, jasne. - powiedziała z udawaną radością Margie. - Poza tym co cię sprowadza do Floaromy? Nie widziała cię od ponad dwóch lat odkąd przeprowadziłaś się do Johto. Przyjechałaś na wakacje, wróciłaś na stałe czy zaczęłaś w końcu włóczyć się po świecie? - zmieniła temat. Przybrała pozę zaciekawionej osoby podnosząc przy tym lekko prawą brew.
- To dość długa historia. - wyznała z zawstydzeniem Polly. Była lekko zmieszana zadanym pytaniem, które wyraźnie ją zestresowało.
- Jeśli nie chcesz...
- W porządku. - odparła spokojnie Polly. - Wyjechałam wraz z rodzinką do Olivine w sprawie ciężkiego stanu zdrowia babci Grety. - Margie pokiwała twierdząco głową przypominając sobie miłą staruszkę o ciepłych błękitnych oczach, szczerym uśmiechu oraz włosach spiętych w idealnego koka. - To było coś naprawdę poważnego. Rodzice postanowili zostać, aby jej pomóc. Tato znalazł dobrą pracę w jednym biurze, mama zajęła się opieką babci oraz dorywczą pracą jako krawcowa, a mój młodszy braciszek wyruszył w podróż. - uśmiechnęła się nieśmiało. - Polubiłam Olivine, jednak moje serce pozostało w Floaromie. Została mi jedna klasa liceum, którą zamierzam skończyć właśnie tutaj. Postanowiłam zamieszkać u dziadków na stałe. Kto wie, może wybiorę się w podróż?
- Mam rozumieć, że Greta ma się dobrze?
- Tak. Wraca do zdrowia. - oznajmiła zawstydzona. - Przyznam szczerze, że nigdy nie poznałabym cię  na mieście. Zmieniłaś się Margie. Stałaś się bardziej seksowna. - puściła jej oczko.
Margaret zarumieniła się na komplement od przyjaciółki. To prawda, że przeszła poważną zmianę w wyglądzie. Zawsze miała puszyste brązowe włosy do ramion, a teraz zdążyła zapuścić je po pas. Do tego przefarbowała końcówki na bursztynowy odcień i zaczęła związywać je w dwa, długie warkocze związane czarnymi kokardkami. Nabrała trochę masy przez ciągłe siedzenie w domu, ale wzięła się w garść i razem  z Miley odbywają różne ćwiczenia. Zostało jej jeszcze kilka kilo go zrzucenia, ale efekty są coraz lepsze. Usta miała pełne w wiśniowym odcieniu, lekko garbaty nos oraz duże, czekoladowe oczy. Niedawno też przekuła sobie dodatkowe dziurki w prawym uchu.
Zdecydowanie zmieniła swój styl. Pozbyła się kiczowatych, błyszczących sukienek oraz bluzek zastępując je pastelowymi ciuchami, aby nie rzucać się w oczy przechodniów jakby była znakiem drogowym. Uwielbiała bluzki z indiańskimi wzorkami, przylegające jeansy oraz stare, czarne trampki.
- Dziękuję. - zarumieniła się.
Nastolatka rozmyślała o słowach przyjaciółki. Obie bardzo się zmieniły, jednak nadal były tak szalone i głupie jak za wczesnych lat szkolnej ławki. Poznały się w wieku siedmiu lat. Margaret wylała cały sok pomarańczowy na Polly, która należała do wrażliwych dziewczynek i rozpłakała się. Brunetka miała duże wyrzuty sumienia, więc poczęstowała koleżankę z klasy drugim śniadaniem, czyli naleśnikiem z kremem czekoladowym. Tak naleśniki w życiu Margie mają duże znaczenie. W ten sposób zyskała najlepszą przyjaciółkę na lata. Polly towarzyszyła jej nawet podczas pierwszej podróży. To były czasy.
- Margie. - kopnęła ją rozchichotana Polly.
- Co? - zdenerwowała się tym, że Miguel przerywa jej rozmyślenia.
- Miley! - zdenerwowała się trenerka kotki. - Masz własną miskę z jedzeniem. - załamała ręce, kiedy zobaczyła Glameow zjadającą naleśniki z syropem klonowym. - Trudno. Zrobię sobie później w domu.
Świetny humor dziewczyn został przerwany przez jednego młodego kelnera, który stracił równowagę i przewrócił się zbijając brudne naczynia obok stolika przyjaciółek. Na szczęście nic poważnego się nie stało, a chłopak niczym poparzony zaczął zbierać duże odłamki. Margaret czuła się niezręcznie, kiedy cały czerwony z zawstydzenia młodzieniec dotknął jej  nogi przez przypadek zaliczając przy tym mocne uderzenie głową o stół oraz rozlanie syropu klonowego na jego koszulę pracowniczą.
- Przepraszam. - odparł zmieszany szybko chowając się w kuchni.
- Widzisz. - stwierdziła rozbawiona Polly. - Jednak jakiś chłopak na ciebie poleciał.

Margaret po dobrze spędzonym popołudniu kręciła się z Glameow po Floaromie bez celu. Miała dobry humor i całkowicie zapomniała o liście od matki oraz nowym podopiecznym. Niestety Polly nie mogła dotrzymać jej towarzystwa, ponieważ musiała zrobić zakupy dziadkom oraz przyrządzić ciasta i sałatki na zbliżającą się imprezę urodzinową dziadka.
Dziewczyna przypomniała sobie o niezwykłym wydarzeniu na ulicy Kwiatowej. Postanowiła udać się w tamtą stronę, aby zobaczyć co takiego ciekawego tam się mieści. Kiedy weszła w głąb szerokiej ulicy była zdegustowana. Przebywała tu masa koordynatorów biegających od sklepu do sklepu w celu zakupienia kreacji dla siebie, Pokemona lub zdobycia innych pierdół. Mogła się tego spodziewać po rodzicach. Kolejny krok, w którym chcieli ją zmusić do wzięcia udziału w pokazach. W tej części miasta znajdowały się idealne rzeczy na te przedstawienia, stąd był ten tłum.
Humor Margaret prysnął niczym bańka mydlana. Postanowiła wrócić do domu dziadków, aby wyraźnie wytłumaczyć ojcu, że za żadne skarby nie weźmie udziału w pokazach. Glameow była innego zdania. Zaczęła głośno prychać, nastroszyła futerko oraz wysunęła pazurki. Margie w oddali zobaczyła Pokemona kota, który podobnie jak Miley wykazywał agresywną postawę. Wrogi kot ruszył w kierunku trenerki i jej podopiecznej.
Brunetka chwyciła swoją przyjaciółkę zanim ta wystrzeliła w stronę nieznajomego stworka. Glameow zaczęła rzucać się na wszystkie strony oraz syczeć. Trenerka nie widziała swojej podopiecznej nigdy w tak strasznym stanie.
Tym Pokiem okazała się Delcatty należąca tylko do jednej, wrednej koordynatorki. Gdy kotka zbliżyła się niebezpiecznie blisko Margaret zdenerwowała się i mocno tupnęła chcąc odstraszyć beżowego stworka.
- Catty. - zasyczała. Zwróciła uwagę kilku przechodniów.
- Delia. - przybiegła do niej trenerka. Jak Margie zobaczyła dawną rywalkę na oczy, ciśnienie jej podskoczyło. - Przepraszam. Zazwyczaj tak... - chciała przeprosić brunetkę do momentu jak poznała z kim miała do czynienia.
- Lepiej pilnuj swojego sierściucha Astrid. - wypowiedziała imię rywalki z czystą nienawiścią.
- Nie pouczaj mnie Rowan. - wręcz wysyczała jej nazwisko.
Astrid Queen to stara rywalka Margaret za czasów jej pierwszej podróży. Jest ona wysoką, różowowłosą pięknością, za która nie jeden młodzieniec nie może oderwać wzroku. Posiada śnieżnobiałą cerę, ładny uśmiech, malinowe usta, prosty nos oraz jasnoniebieskie tęczówki wypełnione czystym złem. Była ubrana w wrzosową sukienkę z krótkim rękawem oraz falującym dołem, czarne rajstopy oraz ciemnofioletowe trampki. Jej główną partnerką była Delcatty, która pokonała Miley podczas pierwszych zawodów. Po występie padło wiele niemiłych jak na dziesięciolatki słów przez co nastolatki zaczęły rywalizację. Astrid podobnie jak Margie szybko zakończyła swoją przygodę z pokazami z przyczyn zdrowotnych. I wtedy słuch po niej zaginął.
- Witaj księżniczko. - zaczęła z ironią konwersację Margie. - Co cię tutaj sprowadza? - nastolatka skarciła się w myślach za idiotyczne pytanie.
- Pokazy. - oznajmiła dumnie. - Ja i Delia zdobędziemy wstążkę z łatwością wdeptując was w ziemię.
- Chyba w snach. - stwierdziła. - Moja Miley pokona twojego pieszczocha jednym ruchem.
- Umowa stoi. - powiedziała z szyderczym uśmiechem na twarzy. - Tylko dostań się do finału, jeśli oczywiście nie zostaniesz zmiażdżona przez groźnych dziesięcioletnich koordynatorów.
Po czym dumnie odeszła. Margaret, aż trzęsło ze złości na samą myśl o tym, że przeciwniczka zdobędzie wstążkę i z uśmiechem na twarzy będzie ją pokazywać na każdym kroku brunetce.
- Miley. Trzeba zacząć nasz trening specjalny. - oznajmiła przez zaciśnięte usta.

Glameow i Margaret przemierzały Floaromę w zawrotnym tempie rozsyłając wokół siebie nieprzyjemną aurę. Jeden młody trener bał się nawet podejść do nastolatki i uciekł, gdzie pieprz rośnie.
- Musimy zebrać naszą drużynę. - stwierdziła. - Owen, Gambit i Carlos na pewno się ucieszą na wznowienie powrotu podróży. Niestety mamy zbyt mało czasu, aby ich zebrać. Przydałby się jeszcze jeden podo... - nastolatka zamilkła, kiedy ujrzała potencjalnego kandydata do swojej drużyny. Czarny Pokemon pies siedział na ławce oglądając z uwagą przechodniów.
- Kurde. - zezłościła się. - Nie mam Pokeballi. Będziemy musiały inaczej do niego podejść. Może zagwizdać?
Jak pomyślała tak zrobiła. Psiak na początku patrzył na nią jak na idiotkę. Rozpoznał ją i z zadowoleniem podbiegł domagając się pieszczot.
- Jesteś idealny. - pochwaliła go...



Hej ;3 
Jak się Wam podoba wystrój bloga? Rozdział? W późniejszych rozdziałach będzie więcej akcji. Kolejna część może w następnym tygodniu :D.
Zakładki w trakcie pracy.

14 komentarzy:

  1. Witaj~
    Przeczytałam cały rozdział i bardzo mi się podobał. Już nie przepadam za matką Margie. Taka typowa kobieta która przekłada swoje ambicje na dziecko i jeszcze do tego ojciec bohaterki ją popiera. Współczuję mocno. Co do postaci które przedstawiłaś to Astrid to dobrze przedstawiłaś jej postać, wiemy czego się spodziewać. Rywali która ma ego ponad większość ludzi na świecie, za to Polly to inna sprawa. Jest miła i prawdopodobnie bardzo urocza :3 Do zobaczenia pod następnym~
    ~Lol20240

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za naprawdę miły komentarz. Co prawda udało mi się dobrze opisać Astrid i Polly. Rodzice czasami tacy są :/

      Usuń
  2. Rany, jak ja nie potrafię opisywać wyglądu... No, ale aby to zrobić, musiałabym w pierwszej kolejności zacząć zwracać uwagę na takie rzeczy >_>
    Cudny rozdział, tak jak prolog. UwU
    Queen? Serio? XD Chcesz link do strony z nazwiskami? Jus' kidding. Takie nazwisko też istnieje przecież, po prostu brzmi zabawnie. XD I mówi to osoba, która później da nazwiska jak "Whittemore", "Holmwood" czy "Sangster". XD Kocham moje nazewnictwo niektórych postaci. Ale nie o moich postaciach, a o Twoim rozdziale.
    Ogółem, bardzo przyjemny do przeczytania, jak już mówiłam, wspaniałe opisy; Margaret, wredna małpo, powiedz w końcu, co to za Pokemon, bo już mam multum teorii (z drugiej strony to może być Poochyena, chociaż one są szare, no ALE). Mniejsza. Świetny rozdział. OvO
    Kiedy następny? :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam opisy. Obe dodają uroku każdemu opowiadaniu. Wiem moja kreatywność w nadawaniu nazwisk jest kiepska XD. Jestem wredną małpą. W drugim rozdziale znajdziesz odpowiedź. Next ukaże się wkrótce.

      Usuń
  3. Świetny rozdział, opisy też. Może raz czy dwa znalazły się jakieś dziwne zdania ale tak to nic nie zauważyłam. Ech...skad ja wiedziałam, że gdy Astrid pojawi się Margie natychmiast zmieni zda nie co do pokazów? Ciekawi mnie co to za stworek dany przez jej mamę. No i ta trójka nazwanych pokemonów...A tak poza tym to....nie zdziwiłaś mnie tymi imionami. Wiesz czemu :D I cudny wygląd bloga. Ogólnie rozdział lekko przewidywalny ale u mnie też tak się często zdarza więc przymykam na to oko. Co do czarnego psa to nadal upieram się przy Hondourze po Zorua to lis, a Poochyena to szary wilk.
    No i jeszcze aspekt nazwiska Astrid(kurde...ciągle kojarzyć mi się bedzie z JWS XD(jeżeli znasz ten skrót to brawo. Jak nie. To spoko pomogę ci potem rozszyfrować ;)). Ja tam nie narzekam. Queen pasuje do jej charakteru zwłaszcza, że jak ja kiedyś wymyślałam nazwiska to....Ugh...Główna bohaterka mojego dawnego bloga nazywała się Mei Flinston. Flinston rozumiesz? Masakra....U ciebie wychodzi to lepiej. Poza tym współczuje głównej bohaterce matki. Straszna zołza. Ogólnie to szybciej z tymi stronami! XD Poza tym niezbyt przepadam za blogami gdzie główny bohater jest koordynatorem(co innego jak to np jego towarzysz, rywal etc) bo jakoś pokazów nie lubię no ale u ciebie zrobię wyjątek(zgaduje ze jeden z wielu xd) ogólnie to szybciej z tym nowym rozdziałem! A tak na poważnie to nie śpiesz się. Niech wyjdzie jak najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko. Trochę przewidywalny. Tak samo jak zgadłaś z innymi kwestiami. JWS - Jak Wytresować Smoka XD. To jest inna Astrid. Dzięki za miłe słowa :3

      Usuń
  4. Ech, no i skończył się długi weekend, trzeba się te dwa dni w pracy przemęczyć, a na blogi czas już tylko wieczorami T^T Czekaj, czekaj... czy to czasem nie było tak, że Margie dostała swoją Glameow od matki? A teraz co - pozbądź się tej leniwej kotki? Pani mamo, zaprzecza pani samej sobie. Jak w Ballu dołączonym do listu jest coś z "dobrej koordynatorskiej hodowli", to idę o zakład, że siedzi tam jakiś eevowaty. Ogólnie coś szybko się ta Margaret dała przekonać do udziału w konkursie. Myślałam, że po prostu prychnie na tę małą wredotę, albo stwierdzi, że może ją zgnieść tu i teraz w walce treningowej, a do udziału w pokazach się zniżać nie będzie. Tak przy okazji mam ciekawe spostrzeżenie - jak koordynatorka jest różowowłosa, to zazwyczaj chodząca z niej wredota. Średnia z różnych opowiadań się ku temu skłania ;P Margaret daje swoim pupilkom ciekawe imiona, ale obawiam się, że będą mi się na razie trochę mieszać kto jest kim... ^^" Nic to, jakoś przywyknę. Trochę dziwne mi się wydaje, że Margie i Polly były najlepszymi przyjaciółkami przez prawie 10 lat, a po dwóch latach rozłąki już się poznać nie mogły. Co to dojrzewanie robi z ludźmi :D Nie do końca zrozumiałam też, o co chodziło z tą babcią Polly i gdzie jej dziadkowie właściwie mieszkają - w Olivine czy w Sinnoh. To jeden z bardziej pogmatwanych fragmentów tego rozdziału. Za to opis Margie fantastyczny! Łatwy do zwizualizowania i taki... no nie wiem, ludzki? Wyobraziłam sobie ją w przysłowiowe "trymiga". Ciekawe, czy masz do niej jakiś fajny art, bo chętnie porównałabym z czymś moje wyobrażenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam fajne fanarty :3. I to jak. Miało to wyjść tak: w Olivine mieszka babcia od strony mamy, a w Sinnoh od strony taty :3. Dodam to w najbliższym czasie. Sprawa z Glameow też zostanie wyjaśniona :3. Z tym konkursem tak samo.

      Usuń
    2. Rany! Widziałam, o której godzinie dałaś u mnie komentarz. Śpisz Ty kiedyś w ogóle? O.O

      Usuń
    3. Nie XD. Dzisiaj miałam zły sen :3

      Usuń
  5. Ojej... jak na razie każda żeńska postać w tym opowiadaniu to piękność, aż przyjemnie je sobie wyobrażać ^_^ If you know what i mean XD
    Nie no świrki świrkami, a tu taki dobry rozdział choć tak jakby w moim odczuciu przerwany zbyt nienaturalnie? A tak wgl to gdzie pan Wayne? Gdzie kolacja z Rowanem? Myślałem, że w tym rozdziale właśnie to zobaczę :P. Generalnie wychodzi na to, że wątek matki może być naprawdę ciekawy - oby tak było. A przechodząc dalej spotkanie przez Margaret starej przyjaciółki było bardzo fajnie przedstawione, można było poczuć chemię między nimi, choć tylko przelotnie, bo na coś takiego trzeba trochę więcej czasu. Swoją drogą same napotkanie na ulicy było chaotyczne, tak naprawdę znikąd wyskoczyła ta Polly, przez chwilę nie wiedziałem o co chodzi. Natomiast namowy i to co dość "nieświadomie" ma popchnąć naszą główną bohaterkę do pokazów wychodzi Ci dobrze i w miarę realnie. Wątek wcześniejszej podróży też zanosi się na ciekawy, muszę przyznać jak na razie. A końcówka... tak jak pod prologiem Suzanne słusznie zauważyła taka trochę jakby Ci się śpieszyło :D.

    A na koniec! Bardzo mi się podoba to co tworzysz i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej. Życzę Ci tego oraz niewyczerpanej weny wraz z radością podczas pisania. Z miłą chęcią dodaję Cię do polecanych panno Margaret ^_^
    PS: Majestatyczne opisy xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak trochę mi się śpieszyło. W sensie nie mogłam wymyślić dobrej końcówki, która pojawiła się wręcz z kosmosu. Jeśli chodzi o Polly i Matgie to tylko przyjaciółki i to ich takie typowe, troche zboczond rozmowy XD. Ja o wszystkim wiem ;)
    Kolejny raz jak się rumienie z nadmiaru komplementów ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć,
    Wreszcie dotarłem do Twojego bloga, nie żebym wyznawał zasadę komentarz, za komentarz, bo widzę u siebie Twój wpis, a teraz ja przylatuję do Ciebie. Rozprawiałem się z innymi podróżami i cicho marzyłem sobie, że w tym czasie dodasz drugi rozdział, żebym mógł się wczuć bardziej w historię Margaret. Ale okej, każesz sobie nam czekać, nie ma problemu :D

    Rozdział bardzo dobry, podobał mi się był lekki, przyjemny i w miarę realistyczny. Na pewno coś nowego, jakaś nowa historia, bez jakiegoś tam schematu.

    Współczuję Margaret takiej matki, nie dość, że zmusza ją do "pokazów" - za pewne by spełnić swoje ambicje - to jeszcze każe pozbyć się uroczego Glameowa. Margaret na spokojnie mogłaby dogadać się z Philipem z mojego opowiadania :D. Swoją drogą uwielbiam tego pokemona z Sinnoh, spokojnie umieściłbym go w swojej szóstce, choć nigdy nie pokusiłbym się o ewolucje, jak mogli mu tu zrobić :[.

    Widzę, że Margaret ma pociąg do mrocznych pokemonów, może jeszcze trujące? I zostanie najoryginalniejszą koordynatorką, robiąc za pomocą pokemonów upiorów piękne show? To mogłoby być ciekawe. Czekam na kolejny rozdział, oby niebawem. Świetne opisy, czekam, czekam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dogadałaby się z Philipem. Swoja drogą bardzo lubię tą postać. Kurcze. Mam już dwa rozdziały w zapasie (2 i 3), ale jeszcze zobaczę czy szybko je wstawię. Nie wiem co autorzy mieli w głowie tworząc Purugly. Wygląda okropnie. Glameow jest jedynym z moich ulubionych Poków z Sinnoh. Z przyjemnością poznam Twoją tajemniczą szóstkę ulubieńców, jeśli to nie jest kłopot. Zobaczymy jak się to wszystko potoczy z pokazami i Pokami :3

      Usuń